W pustyni i w puszczy
Trudno mi odpowiedzieć na pytanie zadawane przez niektórych, jakie są moje ulubione książki. Przeczytałam ich w swoim życiu tyle, że wielu ulubionych albo tych, które wywarły na mnie wrażenie, po prostu nie pamiętam. Zresztą miałam przerwę w literaturze popularnej na czas liceum i studiów, kiedy to lektury pochłaniały przeważającą ilość wolnego czasu i na pewien okres zablokowały zdolność czytania dla przyjemności. Teraz, kiedy nie muszę już się męczyć z lekturami, nadrabiam to sobie, odwiedzając kolejne biblioteki.
Pomyślałam: "będę ambitna. Przeczytam coś poważnego i dorosłego, w końcu mam 25 lat, co sobie pomyślą te bibliotekarki, jak pójdę do czytelni dla dzieci i młodzieży." Spróbowałam się przedrzeć przez te "poważne" książki i po kilku z nich zaczęłam się zastanawiać, czy to ze mną jest coś nie tak, czy z nimi? Jakoś nie czułam się wystarczająco dorosła do nich i tak dziwnie było czytać te trudne sceny. Dobra, koniec udawania. Poszłam nieśmiało do czytelni młodzieżowej i wypożyczyłam kolejno serię Musierowicz, potem Anię z Zielonego Wzgórza, Pana Samochodzika i ostatnio Sherlocka Holmesa. Ubawiłam się, uśmiałam i spłakałam, przypominając sobie stare, dobre czasy, kiedy przepadałam na długie godziny z książką i nic nie było w stanie mnie od nich oderwać.
Ostatnim moim wybrykiem było wypożyczenie w bibliotece w Michałowicach, gdzie także z racji zamieszkania się zapisałam, ukochanej mojej lektury pt."W pustyni i w puszczy". Ach, co to była za książka... Wstrzymywałam oddech mi prawie tak samo , jak przed 13 laty, kiedy czytałam, jak umierali z braku wody na pustyni, kiedy Staś zabił lwa, a potem Sudańczyków, którzy ich porwali, a jak przypominałam sobie sceny z filmu, kiedy Nel - śliczna blondynka woła raz po raz: "Stasiu, Stasiu", a ten uśmiecha się całym garniturem zębów - serce biło niemal tak samo mocno.
I znowu pomyślałam, że jeśli będę miała kiedyś synka, to nazwę go Staś. Bo to takie piękne, szlachetne imię, a niespotykane zbyt często ostatnio, chyba, że wśród starszego pokolenia.
Ech, marzenia... Toteż i teraz odkładam książkę na półkę - dobrze jest mieć taką piękną odskocznię, ale życie pozostaje życiem.
Dźwignijmy je znów - jutro poniedziałek...
Komentarze