Translate

Zakręcona.



Wybacz, brat, ale pasowało mi do koncepcji...




Perfect guy
Polucjanci

you will never find the right man, honey
you will never find any kind of a prince
even if you want to try and look for such a fellow
girl you'd better keep him in your dreams
'cause I've got to tell you a pretty harsh truth baby


the perfect guy don't exist


I know I'm not the kind of man you dreamed of
I always bet foolish when you're close to me
I stop making sense and act like idiot
even thhou my intentions ain't as bad as you think
so let me come to you give you hug and a kiss


the perfect guy don't exist


I don't know what do to make think
to make you start treating me right
I don't know how to open your mind
and make you listen to your heart
I know that you listen to many people
and you try to find a riht place in this world
but I think that it would be much easier
if you started listening to yourself


so let me tell you one more time honey
girl you'd better stop dreaming of a perfect dude
try to fall in love with someone baby, maby
it's a destination
god has chosen for you
so let me come to you give you hug and kiss


the perfect guy just don't exist

***

Dzień ostrej roboty w kurniku, huh, ależ się łopata namachałam, jutro nie dźwignę rąk do góry. Pomysł spontaniczny i mój, czasem miewam takie spontany na szalone sprzątanie, aż padnę. Marzę już o tych dobrych czasach, kiedy praca nie będzie męczyła i ten sam zapał, co na początku, będzie na końcu... A póki co musiałam odpierać ataki koguta, który miał jakieś nieuzasadnione antagonizmy pod moim adresem... Postanowiłam nie być agresywna i bronić się modlitwą. Działało bez pudła: kogut łagodniał, po czym za jakiś czas znowu atakował, nawet od tyłu... Ale wytrzymałam :)dzięki, Panie :)

Przeżywaliśmy dzisiaj z bratem film z George Clooney "Gniew oceanu". Do końca filmu wierzyłam, że oni przeżyją... A jednak wszyscy utonęli :( nie lubię tego :/ w jakiś irracjonalny sposób buntuję się przeciwko takiej rzeczywistości... Te krzyczące z bezradności kobiety, zapłakane dzieci... Bo ojcowie wypłynęli zarabiać na chleb...

Ale płaczu nie było. Mój wewnętrzny kranik jest szczelnie zakręcony. Nic nie wycieka, chyba, że w kontrolowanych momentach, jak np. na musicalu. Trochę to dziwne, bo krany zakręca się w zimie, żeby woda nie zamarzła i nie rozsadziła instalacji, a u mnie ktoś zakręcił go ponad pół roku temu, kiedy była wiosna. Chyba się coś zacięło z tym kranem, bo szarpię się i mocuję z nim, a ten nie działa. Aż coś trzeszczy we mnie i zgrzyta na wszystko. Ale jest jakiś pozytyw: czysto, sucho i bez zbędnego chlapania naokoło. Tylko nic przeze mnie nie płynie i nic się nie dzieje. Zazwyczaj aż wrzało w rurach, a teraz nic.
Czasem czuję się jak ten zakręcony na zimę kran, taka cyniczna i zimna, wyrachowana i przewidująca, we wszystkim szukająca jakiegoś haczyka, bo nie może być przecież idealnie, nawet jeśli przez chwilę jest dobrze... I znajduję, niestety...
Nie, wcale nie płaczę, przecież już mówiłam, że nie potrafię ostatnio. Katar tylko mam, to przecież o niczym nie świadczy.
Dobrej nocy życzę. Może znajdzie się ktoś, kto będzie potrafił ten kran odkręcić...

Komentarze