Wyprzedażom dziękujemy!
Doszłam dzisiaj do wniosku, że niepotrzebnie urodziłam się kobietą. Cały ten ciuchowy biznes nie ma ze mnie żadnego pożytku. Wiecie, bo się zaczęły zimowe wyprzedaże w sklepach, 30 %, 50 %, 70 %, torba gratis, rozdajemy szaliki i takie tam duperele. Weszłam dzisiaj do jednej galerii w ramach kawałka wolnego popołudnia i utknęłam tam na godzinę, przeglądając swetry we wszystkich kolorach tęczy. Oczywiście nic mi się nie podobało, a jak wypatrzyłam jeden śliczny, zielony sweter w sklepie Nawaho, to był za duży. Wyszłam zmęczona i zrezygnowana: nic w tych sklepach nie ma! Za każdym razem to samo. Jestem głucha i ślepa na promocje i nic nigdy nie mogę znaleźć. Idę tylko wtedy, kiedy naprawdę muszę coś kupić, typu płaszcz albo buty na nowy sezon. No, i czasem zaszaleję i kupię spodnie (bo nie miałam czarnych błyszczących na koncert kolęd) albo swetry. Tak raz na pół roku. Po co częściej, przecież się tak szybko nie zużywają. Gdybym miała wystarczająco dużo pieniędzy, zatrudniłabym kogoś, kto kupowałby za mnie.
W najbliższy weekend znajomi jadą do Podkowy, zostawiają studentów w WSTH, a sami ruszają na warszawskie galerie, oczywiście w polowaniu na wyprzedaże. I kto z nimi jedzie? Mój brat :P ja zostaję w mieszkaniu i zakuwam na koło z gramatyki kontrastywnej z całego semestru. Nie dla mnie warszawskie wojaże.
Matrymonialny biznes także nie ma ze mnie pożytku. Stoją na zjazdach czy innych campach chłopaki jak malowani, zagadują na żywo i przez gg, a ja nic! Żaden mi się nie podoba na tyle, żeby sobie przymierzyć i chodzić. A jak już sobie wypatrzę jakiegoś odpowiedniego, to się okazuje, że nie jest dla mnie. Za każdym razem to samo. Dlatego znajduję nowych przyjaciół raz na pół roku, może czasem częściej, ale po co zbyt często. Dobry przyjaciel jest jak stary, dobry sweter: jest ciepły, dopasowuje się do zmiany figury i im dłużej się go nosi, tym trudniej się z nim rozstać.
Ale wiecie co? Zatrudniłam kogoś, żeby wybrał za mnie. Taki Personal Shopper. I co najfajniejsze: nie muszę mu nic płacić :) Wie najlepiej, co jest dla mnie najlepsze i kiedy mi to dać. A ja robię swoje i się nie martwię. I już. Muszę się czegoś trzymać, żeby nie zwariować w pogoni za promocjami i ofertami last minute. Polowania nie są dla mnie.
Ot, co.
PS: Net zniknął zaledwie na jeden dzień, a ja podnoszę alarm. Typowe u mnie. Pozwalam komentować;)
Komentarze
:)
Ty też jesteś fajna, wiesz?? :P