Hardcorowa wyprawa rowerowa ;)
Wpadłam dzisiaj na hardcorowy pomysł, żeby wybrać się gdzieś w dal na rowerach. Hardcorowy, bo nie jeździłam tak konkretnie od ładnych paru lat :P no i nie ćwiczę od roku, tak się jakoś rozleniwiłam... A tu machnęliśmy 33 km w 3 h :) Filip wpadł na pomysł, że skoro mamy 3 godziny do zmroku, to jedziemy najpierw 1,5 h tak daleko, ile damy rady, a potem wracamy inną drogą. I tak zrobiliśmy.
Mieszkamy w pięknych, wyżynnych terenach Pogórza Strzyżowsko-Dynowskiego, w pobliżu Czarnorzecko -Strzyżowskiego Parku Krajobrazowego, więc trasa była przepiękna. Może nie wtedy, gdy trzeba było się wspinać z rowerami pod ostrzejsze wzniesienia, ale zjazd bez hamulców w pełnym pędzie z góry wynagradzał wszystko :)
Moje sprytne rodzeństwo pobrało sobie sprawniejsze rowerki, a mi pozostawili mojego 11-letniego grata Wigry 3, z małymi kółkami i trzeszczącymi piastami, tłumacząc się tym, że tylko ja wiem, jak się na nim jeździ, żeby się nie zabić :P
I tak:
Filip na bryce z 2 poręcznymi koszykami :)
Nasze wspaniałe maszyny :)
Mieszkamy w pięknych, wyżynnych terenach Pogórza Strzyżowsko-Dynowskiego, w pobliżu Czarnorzecko -Strzyżowskiego Parku Krajobrazowego, więc trasa była przepiękna. Może nie wtedy, gdy trzeba było się wspinać z rowerami pod ostrzejsze wzniesienia, ale zjazd bez hamulców w pełnym pędzie z góry wynagradzał wszystko :)
Moje sprytne rodzeństwo pobrało sobie sprawniejsze rowerki, a mi pozostawili mojego 11-letniego grata Wigry 3, z małymi kółkami i trzeszczącymi piastami, tłumacząc się tym, że tylko ja wiem, jak się na nim jeździ, żeby się nie zabić :P
I tak:
Ola na hamerykańskim rowerze ;P
Filip na bryce z 2 poręcznymi koszykami :)
A Kika na Zeberce ;) albo okapi, jak kto woli ;)
Albo ten niezwykły motor z przyczepką , oryginalny pojazd kapitana Klossa jeszcze z czasów II wojny światowej ;)
Ostatnie kilometry były najdłuższymi w moim życiu, bo jechaliśmy po równym. Jednak wolę górki. Te kilometry bez deptania pedałów, kiedy wiatr gwiżdże w uszach i rozwiewa włosy, kiedy na zakrętach prawie ocierasz się o nadjeżdżające z naprzeciwka samochody i prawie wcale nie dajesz po hamulcach... To jest coś :)
Będę jednak płacić ostrym bólem wszystkiego za tę przyjemność. Ale warto było :)
Podczas krótkich przerw na zaczerpnięcie oddechu robiliśmy zdjęcia. Bo było co fotografować: zabytkowe kościoły, stare szyby naftowe... Okolica niezwykła :)
Prawie jak Tadż Mahal ;)
komentarz Oli
komentarz Oli
Albo ten niezwykły motor z przyczepką , oryginalny pojazd kapitana Klossa jeszcze z czasów II wojny światowej ;)
Ostatnie kilometry były najdłuższymi w moim życiu, bo jechaliśmy po równym. Jednak wolę górki. Te kilometry bez deptania pedałów, kiedy wiatr gwiżdże w uszach i rozwiewa włosy, kiedy na zakrętach prawie ocierasz się o nadjeżdżające z naprzeciwka samochody i prawie wcale nie dajesz po hamulcach... To jest coś :)
Będę jednak płacić ostrym bólem wszystkiego za tę przyjemność. Ale warto było :)
Komentarze
Ja pamiętam jak w wakacje zasuwałam rowerkiem mamy do biblioteki "na internet" przez tego gada wyżej...co prawda tylko 12km i w caaaaałeee pół godziny, ale i tak było fajnie :D