Translate

Długi weekend :P grrrrrr :////


Proszę mnie denerwować w tych dniach i nie używać przy mnie tego wyświechtanego, obieganego hasła "długi weekend". Bo pogryzę :P
O tym, że nie mamy w piątek godzin rektorskich, dowiedziałam się we środę. I jak łatwo można się domyślić, nie byłam tą nowiną zachwycona. Postanowiłam zatem weekendowo spędzić czwartek: wstałam o 11, nie uczyłam się, tylko robiłam różne ciekawe rzeczy... ;) Ale o godzinie 23 stanęłam przez perspektywą piątkowego wstawania o 4.30 na zajęcia... Rozum, wolny od zajęć, jak miażdżąca większość szczęśliwców w tym kraju, z satysfakcją napisał: no cóż, nie wszyscy mogą jutro spać do woli :P nawet mnie namawiał, żebym zrobiła sobie wolne, ale to nie wchodziło w grę - obecności się przydadzą... Więc ponarzekałam na niesprawiedliwość losu i dałam się w końcu przekonać, że powinnam iść spać...
Po krótkiej i słabo przespanej nocy powlokłam się na przystanek, by przekonać się, że w dzisiejszym dniu autobusy nie kursują normalnie... I czekałam pół godziny, aż przyjedzie jakiś prywaciarz i zabierze mnie do Rzeszowa :P spóźniłam się odrobinę na zajęcia, ale byłam na wszystkich dwóch w tym dniu plus okienko między nimi :P my, dziewczyny z III roku, byłyśmy jedynymi osobami, które dzisiaj przybyły na uczelnię :P nie licząc niedobitków z I roku, których po godzinie wypuścili :P
A dookoła szał "weekendu": biblioteki czynne do 15, urzędy czynne do 15 lub pozamykane, wolno snujący się ludzie i ogólna atmosfera wolnego :P szłyśmy wściekłe z Anką na przystanek i powtarzałyśmy sobie: głupi długi weekend :P kto w ogóle wymyślił taki idiotyzm?
Po powrocie do domu i zjedzeniu obiadu zabrałam się za naukę na koło ze Szwajcarii. Ale po przeczytaniu partii materialu zawiesilo mnie, więc się polożylam i spalam ze 2 godziny. Niewiele to dalo, i tak jestem nieprzytomna...

Dlatego mam ostatnio alergię na slowo "dlugi weekend" :P nie podchodzić, nie wspólczuć, nie szydzić :// Bo nie odpowiadam za siebie :P

Komentarze