Violin&Piano, czyli The classical love story
Już drugi raz wybrałam się na koncert do Uniwersytetu Muzyki, tydzień temu to był koncert utworów fortepianowych, a tym razem grały skrzypce i śpiewało dwóch wokalistów. Tytuł koncertu mnie na początku wystraszył ("Ignacy Jan Paderewski - miłość, skrzypce i śpiew"), gdyż pojawiła się maleńka obawa, że poruszy struny, których wolałabym póki co nie tykać, ale spokojnie było, większość kawałków była taka o, tylko kilka wywołały artystyczne wzruszenia ;)
Chinka Ae-Ran Kim zaśpiewała dwie pieśni po polsku: "Gdy ostatnia róża zwiędła" i "Chłopca mego mi zabrali". Była naprawdę zaskakująca, tak przekonująco śpiewała po polsku... Rozpłakałam się. Przypomniały mi się koncerty w naszym muzyku i lekcje śpiewu.. Jednak brakuje tego...
Kwartet smyczkowy, czyli cztery urocze dziewczyny, robiące wdzięczne pauzy na przerzucenie stron, zagrały "Wariacje i fugę F-dur", zmieniając klimaty niemal w każdej części ;) jednak było to tak wciągające, podobnie jak ich żywa gestykulacja, że dostały burzę oklasków :)
Zgrabna blondyneczka w szarym kostiumie zagrała radosnego Krakowiaka A-dur op.9 nr 5 i chociaż melodii nie pamiętam absolutnie, to mam własnoręczną notatkę w programie: śpiewające skrzypce :)
And last but not least, ale mistrzowsko zagrała energiczna Francuzka? Judith Le Monnier Sonatę a-moll op.13. Ach, suknię miała obłędną, różową, mieniącą się srebrem, doskonal skrojoną, migoczącą jak woda... Do tego burzliwe dźwięki skrzypiec, ekspresja całego ciała i perlisty akompaniament fortepianu... Szkoda, że nie mogliście tego zobaczyć...
To chociaż spróbujcie usłyszeć. Poniżej wszystkie trzy części.
Cóż więcej mogę dodać? Niech żałują ci, którzy mieli się ze mną wybrać, a się nie wybrali. O!
Chinka Ae-Ran Kim zaśpiewała dwie pieśni po polsku: "Gdy ostatnia róża zwiędła" i "Chłopca mego mi zabrali". Była naprawdę zaskakująca, tak przekonująco śpiewała po polsku... Rozpłakałam się. Przypomniały mi się koncerty w naszym muzyku i lekcje śpiewu.. Jednak brakuje tego...
Kwartet smyczkowy, czyli cztery urocze dziewczyny, robiące wdzięczne pauzy na przerzucenie stron, zagrały "Wariacje i fugę F-dur", zmieniając klimaty niemal w każdej części ;) jednak było to tak wciągające, podobnie jak ich żywa gestykulacja, że dostały burzę oklasków :)
Zgrabna blondyneczka w szarym kostiumie zagrała radosnego Krakowiaka A-dur op.9 nr 5 i chociaż melodii nie pamiętam absolutnie, to mam własnoręczną notatkę w programie: śpiewające skrzypce :)
And last but not least, ale mistrzowsko zagrała energiczna Francuzka? Judith Le Monnier Sonatę a-moll op.13. Ach, suknię miała obłędną, różową, mieniącą się srebrem, doskonal skrojoną, migoczącą jak woda... Do tego burzliwe dźwięki skrzypiec, ekspresja całego ciała i perlisty akompaniament fortepianu... Szkoda, że nie mogliście tego zobaczyć...
To chociaż spróbujcie usłyszeć. Poniżej wszystkie trzy części.
Cóż więcej mogę dodać? Niech żałują ci, którzy mieli się ze mną wybrać, a się nie wybrali. O!
Komentarze