Translate

EuroSwissTrip: Włochy, Szwajcaria, Liechtenstein, Austria i Francja



Szwajcaria. Kraj-marzenie, który zdumiewa na zdjęciach, a jeszcze bardziej w rzeczywistości. O Szwajcarii czytałam kilka książek i po lekturze „Wilhelma Tella” na studiach marzyłam, żeby tam pojechać. Rok temu przeczytałam o niezwykłej wyprawie kolejami szwajcarskimi z Wędrowne Motyle i pomysł ten chodził mi po głowie cały czas. Kilka miesięcy temu sporządziłam własną trasę wyprawy, obejmującą 5 krajów i wreszcie odważyłam się pojechać. Sama.

30 września
Warszawa - 🇮🇹 Bergamo - Varenna - Tirano



Buongiorno!
Poranne promienie słońca witają mnie w Bergamo, mieście na północy Włoch, z którego rozpoczęłam mój samodzielny Eurotrip. Nieopodal Bergamo znajduje się lotnisko i turyści traktują je zwykle jako stację przesiadkową do Mediolanu lub innych miejscowości, a niesłusznie! Bergamo, choć niewielkie, może się poszczycić urokliwym starym miastem Citta Alta. Warto kupić na lotnisku bilet 24-godzinny i skorzystać z przejazdów kolejkami funicular do Citta Alta i na wzgórze San Vigilio, skąd jest świetna panorama miasta. Jeden dzień spokojnie wystarczy na zwiedzanie. Mi musiały wystarczyć 3 godziny 😉

Piazza Vecchia

Widok ze wzgórza San Vigilio

Bazylika Santa Maria Maggiore

Jedna z urokliwych uliczek Citta Alta

Z Bergamo ruszyłam pociągiem w stronę jeziora Como. Jeszcze przed wyjazdem zrobiłam społeczną sondę: Mediolan czy Como i znajomi zdecydowanie polecali Como. Nie żałuję, że wybrałam jezioro. Słyszałam już, że jest wspaniałe i zapiera dech, ale zobaczyć je na żywo rzeczywiście robi wrażenie. Pociąg jechał do Lecco, gdzie przesiadłam się na kolejny w stronę Tirano.

Wskazówka: Bilet jest ważny 6 h od skasowania w kasowniku na stacji, 
tzn. można wysiąść po drodze, zwiedzić miasto i złapać następny pociąg za 2 godziny. 


Wysiadłam w Varennie i stamtąd było bardzo blisko do jeziora. Malutkie, romantyczne miasteczko z restauracjami nad bulwarem, kwiaty, pełne słońce i zapach pizzy. Chciałabym tu kiedyś wrócić i przepłynąć jezioro promem. Dwie godziny na pobyt to zdecydowanie za mało.


O bella ciao!





Większość jeziora obejrzałam z okien pociągu do Tirano. To małe miasteczko, otoczone górami, żyje głównie z turystów kolejowych. Główną atrakcją jest pociąg Bernina Express, który stąd rusza do Szwajcarii.



Jedzenie (kawałek pizzy i lody): 8 EUR. 
Średnia cała pizza kosztuje 7-10 EUR, lody od 2 EUR za porcję

W Tirano nocowałam w niedużym hotelu w starym mieście, niedaleko dworca kolejowego. Właścicielka hotelu była bardzo miła, chociaż mówiła głównie po włosku. Moja znajomość portugalskiego i hiszpańskiego ułatwiła mi rozumienie w całych Włoszech, zwłaszcza zapowiedzi kolejowych i liczb.


1 października
Tirano - 🇨🇭Morteratsch - St. Moritz - Zürich




Jest siódma rano. Słońce wolno rozświetla szczyty gór, kiedy idę na dworzec kolejowy. Z bijącym sercem wsiadam do pociągu Rhätische Bahn z Tirano (IT) do St. Moritz (CH). Już za chwilę zacznie się moja przygoda ze szwajcarskimi kolejami.


Ponieważ pociąg Bernina Express startuje dopiero o 10 rano, wybrałam zwykły pociąg Regio. Jedzie tą samą trasą, pokonując Alpy w poprzek. Tory wspinają się na szczyty gór, pociąg przejeżdża przez akwedukty i tunele, by osiągnąć 2253 m n.p.m na stacji Ospizio Bernina.



Zdjęcia robione przez szybę pociągu (wielką i czystą, nie ustępującą jakości panoramicznym oknom Bernina Express) nie są w stanie oddać widoków z trasy, a wielokrotnie zapierały dech w piersiach i wyciskały łzy wzruszenia. 

Spiralny wiadukt w Brusio

Miralago


Alp Grüm. 
Ach, jaka szkoda, że nie było tu choćby 10-minutowego postoju.


Lago Bianco

Ospizio Bernina - najwyżej położona stacja kolejowa na tej trasie

Lodowiec Morteratsch znajduje się na trasie Bernina Express, zaledwie pół godziny przed St. Moritz. Jeśli podczas trasy zastanawialiście się, czy nie wysiąść, zrobić małą wycieczkę i poczekać na następny pociąg za 2 godziny, to warto to zrobić tutaj. Bagaż (bez cennych przedmiotów) można bezpłatnie zdeponować w pomieszczeniu w hotelu przy stacji i tylko z małym plecaczkiem ruszyć na szlak. Już w 50 minut szybkiego marszu dotrzecie do aktualnego czoła lodowca, który kurczył się od 120 lat. Rano było mroźno ❄️ ale potem w słońcu można było podziwiać najpiękniejsze widoki. Zdjęcia bez filtra, a rzeczywistość jeszcze piękniejsza 😀






St. Moritz, gdzie pociąg kończy bieg, to bogaty kurort. Stacja jest trochę dalej od centrum miasta, więc mając pół godziny postoju decyduję się na krótki spacer koło jeziora. Jest przenikliwy wiatr, który wdziera się wszędzie. Po spacerze na lodowiec rzeczywiście czuję, że jestem wysoko w Alpach. 



Zanim ruszę w dalszą drogę do Zurychu, należy się kilka słów o szwajcarskich kolejach.


SBB-CFF-FFS (niem. SBB, Schweizerische Bundesbahnen; fr. CFF, Chemins de fer fédéraux suisses; wł. FFS, Ferrovie Federali Svizzere) słyną z niezawodności i punktualności. W 2016 roku 88% pociągów przyjechały na czas. Z kolei 100% tamtejszych składów jest zelektryfikowanych. Jeżeli dołączymy do tego przepiękne widoki za oknem i ogromną wygodę, to mamy transport idealny do zwiedzania całej Szwajcarii. Tym bardziej, że szwajcarska sieć kolejowa jest bardzo rozbudowana, mimo trudnego ukształtowania terenu.
Ze względu na różnice językowe pomiędzy poszczególnymi regionami Szwajcarii w pociągach regionalnych oraz w nazewnictwie stacji stosuje się język odpowiedni dla danego regionu (np. Basel SBB, Lausanne CFF, Bellinzona FFS). W pociągach dalekobieżnych używane są wszystkie języki regionów na trasie pociągu. Ponadto na najbardziej obleganych przez turystów trasach obsługa posługuje się językiem angielskim. 
Co mnie bardzo ujęło, to zapowiedzi w pociągu o możliwych przesiadkach przed stacjami razem z podanym numerem toru. Pociągi są doskonale skomunikowane i znalezienie przesiadki nie jest stresujące. Ponadto w większościach pociągów są elektroniczne tablice z wyświetlanymi stacjami i czasem podróży. Na stacjach kolejowych jest szybkie WiFi (co się przydaje, gdy z powodu wysokich kosztów internetu w roamingu telefon jest cały czas w trybie samolotowym), do którego loguje się raz na początku kodem wysyłanym na numer telefonu. W jednym pociągu miałam nawet WiFi przez całą drogę i działało bez zarzutu. Gniazdka elektryczne to standard w pociągach IR i innych dalekobieżnych, także w kolejach regionalnych Rhätische Bahn. 
Na czas podróży miałam wykupione bilety Spartageskarte, czyli bilety dzienne. Obowiązują na wszystkie środki komunikacji w obrębie całego kraju: pociągi, autobusy komunikacji miejskiej, tramwaje, a nawet statki. Kupując je odpowiednio wcześnie można znaleźć stosunkowo dobrą cenę. Na dłuższą wycieczkę najlepiej kupić Swiss Travel Pass, który oprócz przejazdów oferuje wiele zniżek lub darmowych wejść do muzeów, kolejek górskich i wielu innych. 


Zurich. Docieram tu po kilku przesiadkach jadąc aż z południa kraju. Dworzec jest ogromny, na części naziemnej jest 18 torów, a w podziemiach przejeżdżają S-Bahny, pociągi lokalne. Miasto jest położone wokół wielkiego jeziora i przez środek przepływa rzeka Limmat. Zatrzymałam się tutaj u Eweliny, mojej dobrej znajomej jeszcze z dzieciństwa. Stąd mam bazę wypadową na pozostałe dni podróży i miłą gościnę. Oglądam miasto z Eweliną już po zmroku, zanim wracamy do jej stancji. 


Kolejka studencka Polybahn 



2 października
🇨🇭Sevelen - 🇱🇮 Vaduz - 🇦🇹 Feldkirch - 🇨🇭Rheinfall 


Wyprawa do jednego z najmniejszych państw świata, które można przejechać z północy na południe w ciągu 2 godzin i nawet się nie zorientować, że się wyjechało ze Szwajcarii ;)




Rzeka Ren oddziela Szwajcarię od Liechtensteinu. Przez rzekę biegnie zabytkowy drewniany most  alte Rheinbrücke dla pieszych. W środku można się znaleźć w dwóch krajach jednocześnie. Do  mostu dostałam się z Sevelen w Szwajcarii, idąc pieszo ok. 4 km. 




Stolica Vaduz jest niewielkim miasteczkiem liczącym niewiele ponad 5 tysięcy mieszkańców, nad którym góruje książęcy zamek (niedostępny dla zwiedzających). Na głównym deptaku Städtle znajduje się urząd, muzeum znaczków pocztowych, gdzie można sobie zrobić pamiątkowy stempel w paszporcie, a także sporo figur ze sztuki nowoczesnej.






Jeśli nie planujecie wypadu na narty po tamtejszych stokach (a miałam wrażenie, że połowę tego kraju zajmuje wielka góra), to jeden dzień wystarczy na objechanie go wszerz i wzdłuż. Dosłownie.



Po przejechaniu Liechtensteinu wpadłam na chwilę do Feldkirch, miasta w Austrii, żeby uciec od deszczu i złapać trochę zasięgu ;) niestety lało podobnie, ale zwiedzanie w deszczu też ma swój urok.
Do miasta dojechałam na bilecie dobowym z Vaduz. Przez Feldkirch przejeżdżają pociągi międzynarodowe i jest to jeden ze sposobów, jak się dostać do Liechtensteinu, przez który koleje niestety nie przejeżdżają.



Przypadkiem odkryłam uliczkę Artura Conana-Doyle’a, który uczył się w Feldkirch i zaczynał pisanie swoich kryminalnych powieści. Szlak Sherlocka Holmesa się poszerzył ;)
Na zakończenie deszczowego dnia czekała mnie najlepsza niespodzianka: Rheinfall. Nie miałam tego na mojej liście, ale poleciła mi je Ewelina. Wracając z Feldkirch do Liechtensteinu skręciłam do Buchs w Szwajcarii, a potem pociągiem do St. Gallen w stronę Zurychu. Ostatnia przesiadka w Winterthur do pociagu do stacji Schloss Laufen i jestem na miejscu. To największy pod względem szerokości wodospad w Europie na rzece Ren. Leży na północy Szwajcarii na pograniczu z Niemcami. Wokół wodospadu są ścieżki i stacje do oglądania go z różnych wysokości. Chociaż deszcz już zelżał, to wodospad też trochę zamoczył 😀






3 października
Meiringen - Reichenbachfall - Interlaken - Luzern 




Celem kolejnego dnia wyprawy był wodospad Reichenbach - miejsce, które zainspirowało Artura Conana-Doyle’a do rozpisania ostatecznej rozprawy Sherlocka Holmesa z profesorem Moriartym. Przyznam, że w moim życiu prawie nie widziałam wodospadów i ten był najwyższy, jaki zobaczyłam. Do platformy widokowej można wjechać kolejką (12 fr) a potem wspiąć się na inne poziomy i zobaczyć wodospad z różnych wysokości.







Miasteczko Meiringen, przy którym jest wodospad, jest również miejscem Sherlocka. Jest tu małe muzeum i statua detektywa. 




Aby tu dojechać, trzeba wsiąść w pociąg z Lucerny do Interlaken. Trasa jest niezwykle malownicza, pociąg znowu wspina się na górę, a po drodze zobaczycie ze cztery jeziora. Szwajcario, jak śmiesz być tak rozrzutnie piękna?

Lungernsee

Brienzersee koło Interlaken

Lucernę miałam zaplanowaną na następny dzień, ale prognoza pogody zmieniła plany i skorzystałam ze słońca. Zabrakło trochę czasu, żeby popłynąć statkiem po Jeziorze Czterech Kantonów, w planie był jeszcze wjazd na Pilatus, ale zakończyło się na zwiedzaniu miasta. A jest ładne, zwłaszcza stary drewniany most ozdobiony kwiatami.
Planując wjazd na Pilatus kolejką szynową albo gondolową najlepiej mieć STP, który daje 50% zniżki na całą trasę kolejkami i statkiem (36 fr). Na Tageskarte niestety nie ma zniżki.





4 października
Locarno - Magadino - Basel


Ostatni dzień podróży spędziłam na południu we włoskojęzycznym kantonie Ticino. Droga z Zurychu śmignęła szybko jak pociąg w tunelu Sw. Gotharda. W Locarno świeciło słońce, palmy otaczały Lago Maggiore, a turyści wędrowali po uliczkach starego miasta.





Dzięki Tageskarte przepłynęłam jezioro statkiem do Magadino i tak zobaczyłam północny brzeg. Planowałam pojechać jeszcze dalej na południe, do Lugano, ale niestety zabrakło czasu. Jeśli będę w pobliżu we Włoszech, to można stamtąd wyskoczyć na jeden dzień.





W Magadino miałam chwilowe uczucie zagubienia: nie mogłam znaleźć stacji kolejowej, a jedyny autobus kursował raz na godzinę. Byłam przyzwyczajona do szybkich przesiadek i desperacko zaczęłam iść na piechotę w kierunku następnego przystanku, ale po kilku dniach podróży nogi odmawiały posłuszeństwa, ponadto ciążył bagaż. Poczekałam cierpliwie na autobus AutoPostale i dojechałam do najbliższej stacji w Cadenazzo, gdzie wsiadłam już w pociąg do Bellinzony.


Ostatnim miastem w Szwajcarii, jaki odwiedziłam, była Bazylea. Pociąg z Bellinzony jechał ponad 3,5 h, co było moim najdłuższym odcinkiem podróży. Smutne to uczucie, że podróż powoli się kończy. 

Gundeldinger Feld - hipsterska okolica hostelu Basel BackPack
To dobra miejscówka do noclegu przed transferem na lotnisko.
Na czas pobytu dostaje się Basel Card - kartę miejską, 
którą można używać po mieście i w autobusie nr 50 z dworca na lotnisko.

Polenta - specjalność Ticino

Rewelacyjny szwajcarski ser.
Podczas pobytu próbowałam kilku białych serów kozich, camembertów, 
ale ten twardy ser jest moim ulubionym.


Jedzenie w Szwajcarii jest drogie, dlatego ani razu nie jadłam obiadu w restauracji, gdzie cena za danie główne zaczyna się od 15 franków. W jedzenie na drogę wyposażała mnie Ewelina, a pod wieczór, gdy chciałam zjeść jakieś obiadowe danie, pomocny okazywał się supermarket Migros albo Coop, które były niemal na każdym kroku. Mają dobrej jakości dania gotowe na śniadanie i lunch, a niektóre nawet do kupienia od razu na ciepło. Za mniej niż 10 franków można było mieć syty posiłek, a za 15-20 franków zorganizować sobie pełne wyżywienie na cały dzień. Jak na Szwajcarię to ceny do przeżycia.

Bazylea - muzeum zabawek



Miasto spodobało mi się bardzo, chociaż zobaczyłam je niemal po ciemku i przy deszczowej pogodzie. Miało duszę i dużo ciekawszą architekturę niż Zurich. Gdybym chciała je zobaczyć w lepszej scenerii, wybrałabym grudzień i czas Weihnachtsmarkt.

5 października
Basel - 🇫🇷 EuroAirport - Warszawa



Ostatnim krajem, jaki zaliczyłam podczas mojej podróży, była Francja. Co prawda postawiłam jedynie stopy na terenie lotniska EuroAirport, ale telefon złapał francuską sieć. Żeby było rzetelnie, jeśli chodzi o materiał zdjęciowy, odwiedzę jeszcze jakieś ładne francuskie miasto i udokumentuję mój pobyt.


Do Warszawy wracam znowu WizzAirem ponad chmurami, przelatując nad Zurychem, Monachium i Czechami. Jest ciężko opuszczać ten przyjazny i piękny kraj, w którym czułam się wszędzie jak w domu. Obiecuję sobie, że jeszcze tu przyjadę i obejrzę francuską część, a także przejadę drugim pociągiem panoramicznym, Glacier Express, do Matterhornu. A może wjadę nawet na Schildhorn i Jungfraujoch? Jest tyle niezwykłych miejsc do odkrycia, których nie zdążyłam zobaczyć. 


___________________

Mapa podróży

Bilety:
Lot do Mediolanu i powrót z Bazylei: 113 PLN + 139 zł Wizz discount = 252 zł 
Bilet dobowy w Bergamo (transfer z lotniska do miasta, wjazdy kolejkami funicular): 5 EUR
Pociąg z Bergamo do Tirano: 10,50 EUR
Tageskarte w Szwajcarii: 52 chf x 4 = 208 CHF
Bus Vaduz - Feldkirch - Buchs: 8,90 CHF + 2 CHF = 10,90 CHF
Stempel w Vaduz: 3 CHF
Bilet do Rheinfall: 5 CHF
Kolejka na Reichenbach: 12 CHF

Noclegi:
Tirano: http://www.booking.com/Share-jt8UPM 
Basel: http://www.booking.com/Share-T86cvw 

Cały koszt wyprawy: 1860 zł = 430 EUR = 470 CHF

Inspiracje:
Szwajcaria:

Włochy:

Liechtenstein:

Komentarze