Ale w miarę to... - i po sylwestrze
Tygodniowy pobyt na południu Polski zakończył się dzisiaj wraz z rozpoczęciem Nowego Roku 2012. Skończyło się leniuchowanie całymi dniami, oglądanie filmów jak leci, maltretowanie komputera bez sensu, od jutra zaczyna się PRACA (uuuu, bójcie się, dzieciaki :P). Wprawdzie w Mazowieckiem ferie zaczynają się od połowy stycznia, więc wiele się w tym miesiącu nie napracuję, ale zaczął się nowy rok, trzeba się bojowo nastawić :P
Dla odmiany po licznych recenzjach filmowych, czyniących z mojego bloga filmweb II, napiszę po prostu kilka słów o przesympatycznym weekendzie spędzonym w małej miejscowości na południe od Bochni (nie mylić ze stacją Brzesko Okocim przy wysiadaniu z pociągu, jak ja:P w Bochni jest wielki żółty dworzec, a w Brzesku nie). Wyruszyłam z domu w piątek 30 grudnia pociągiem, który okazał się autobusem i jechał po asfaltowej drodze :P pani konduktor sprzedała mi bilet do Bochni, a ja z szalonego przejęcia chciałam wysiąść już w Brzesku, jak to powyżej opisałam ;) zapomina człowiek stare trasy... Do tejże miejscowości na południe od Bochni dotarłam najpierw busem, potem autem z pewnym sympatycznym Romanem Ł. (nosi taki pseudonim artystyczny :P).
Nie wdając się w zbyt wiele szczegółów, które byłyby dla was z pewnością nieciekawe, rzeknę tylko, że 31 grudnia, potocznie nazywany dniem imienin Sylwestra, nie tchnął bynajmniej jakże popularnym szampańskim nastrojem, był to raczej powrót do starych, dobrych czasów, kiedy największą atrakcją po noworocznych paczkach było czekanie do północy, w tajemnicy przed rodzicami (a przynajmniej tak nam się zdawało, że o tym nie wiedzieli, najzwyczajniej w świecie chcieli się po prostu wyspać), żeby zobaczyć fajerwerki u sąsiadów. Nie było gier i zabaw, jakie zażyłam rok temu w innej niewielkiej miejscowości na południe od Wrocławia. Z elementów rekreacyjnych były jedynie zagadki biblijne do przyzwoitej godziny 22, po której starszyzna poszła kulturalnie spać (notabene moi rówieśnicy, ale starsi duchem, nie tacy buntownicy przeciw systemowi, jak ja), a niepokorna młodzież tudzież wiecznie młody Roman na znak protestu przeciw sylwestrowej nieaktywności udała się na spacer wzdłuż okolicznej drogi lokalnej, bez elementów odblaskowych na swoich ubraniach, stanowiąc poważne zagrożenie dla kierowców poruszających się z pewną częstotliwością na drodze. Spacer zakończył się podziwianiem wspomnianych już fajerwerków i rozmową przy herbacie do pierwszej w nocy, co organizatorzy odebrali jako jawny bunt przeciwko regulaminowi, ale z braku środków perswazji nie zabronili tego. Jednakże następnego dnia ta grupa była tą, która wstała wcześniej od tych, co zażywali regulaminowego snu od godziny 22.
Noworoczny powrót pociągami również należał do przygód jedynych w swoim rodzaju, ze względu na przymusowy postój pociągu we Włoszczowej, gdzie jakiś pasażer chciał zrobić dowcip i zadzwonił na policję, że kierownik pociągu jest nietrzeźwy, przynajmniej taką wersję oficjalną podał konduktor. Jak było naprawdę - nie wiemy. PKP unosi nas na falach naprzemiennej frustracji wraz z momentami umiarkowanej satysfakcji.
Jednak pominęłabym lwią część pobytu tamże, gdybym nie wspomniała o potężnym ładunku teologii, podanym podczas wykładów oraz mnogości muzyki, granej i śpiewanej zarówno w budynkach, jak i przed nimi. I zasadniczo dzięki temu mogę powiedzieć, że był to sylwester jedyny w swoim rodzaju, a nawet zaryzykuję stwierdzenie, że najlepszy, na jakim byłam. Tym razem nie utkwiły mi w głowie śmieszne rzeczy i ich autorzy, ale niezwykle przydatne i odkrywcze myśli, które pokazały nowe drogi rozwoju na najbliższy rok. Może jestem nudna i staroświecka, ale "nauka mnie najbardziej kręci" :P wyjaśnienie w filmiku poniżej.
Kończąc tę jakże rozbudowaną wypowiedź nie złożę wam kolejnych życzeń, żeby się nie powtarzać po tej kanonadzie smsów. Trzymajcie się ciepło i jedzcie szpinak, bo to zdrowe.
Zzzzzz, odsypiamy...
Dla odmiany po licznych recenzjach filmowych, czyniących z mojego bloga filmweb II, napiszę po prostu kilka słów o przesympatycznym weekendzie spędzonym w małej miejscowości na południe od Bochni (nie mylić ze stacją Brzesko Okocim przy wysiadaniu z pociągu, jak ja:P w Bochni jest wielki żółty dworzec, a w Brzesku nie). Wyruszyłam z domu w piątek 30 grudnia pociągiem, który okazał się autobusem i jechał po asfaltowej drodze :P pani konduktor sprzedała mi bilet do Bochni, a ja z szalonego przejęcia chciałam wysiąść już w Brzesku, jak to powyżej opisałam ;) zapomina człowiek stare trasy... Do tejże miejscowości na południe od Bochni dotarłam najpierw busem, potem autem z pewnym sympatycznym Romanem Ł. (nosi taki pseudonim artystyczny :P).
Nie wdając się w zbyt wiele szczegółów, które byłyby dla was z pewnością nieciekawe, rzeknę tylko, że 31 grudnia, potocznie nazywany dniem imienin Sylwestra, nie tchnął bynajmniej jakże popularnym szampańskim nastrojem, był to raczej powrót do starych, dobrych czasów, kiedy największą atrakcją po noworocznych paczkach było czekanie do północy, w tajemnicy przed rodzicami (a przynajmniej tak nam się zdawało, że o tym nie wiedzieli, najzwyczajniej w świecie chcieli się po prostu wyspać), żeby zobaczyć fajerwerki u sąsiadów. Nie było gier i zabaw, jakie zażyłam rok temu w innej niewielkiej miejscowości na południe od Wrocławia. Z elementów rekreacyjnych były jedynie zagadki biblijne do przyzwoitej godziny 22, po której starszyzna poszła kulturalnie spać (notabene moi rówieśnicy, ale starsi duchem, nie tacy buntownicy przeciw systemowi, jak ja), a niepokorna młodzież tudzież wiecznie młody Roman na znak protestu przeciw sylwestrowej nieaktywności udała się na spacer wzdłuż okolicznej drogi lokalnej, bez elementów odblaskowych na swoich ubraniach, stanowiąc poważne zagrożenie dla kierowców poruszających się z pewną częstotliwością na drodze. Spacer zakończył się podziwianiem wspomnianych już fajerwerków i rozmową przy herbacie do pierwszej w nocy, co organizatorzy odebrali jako jawny bunt przeciwko regulaminowi, ale z braku środków perswazji nie zabronili tego. Jednakże następnego dnia ta grupa była tą, która wstała wcześniej od tych, co zażywali regulaminowego snu od godziny 22.
Noworoczny powrót pociągami również należał do przygód jedynych w swoim rodzaju, ze względu na przymusowy postój pociągu we Włoszczowej, gdzie jakiś pasażer chciał zrobić dowcip i zadzwonił na policję, że kierownik pociągu jest nietrzeźwy, przynajmniej taką wersję oficjalną podał konduktor. Jak było naprawdę - nie wiemy. PKP unosi nas na falach naprzemiennej frustracji wraz z momentami umiarkowanej satysfakcji.
Jednak pominęłabym lwią część pobytu tamże, gdybym nie wspomniała o potężnym ładunku teologii, podanym podczas wykładów oraz mnogości muzyki, granej i śpiewanej zarówno w budynkach, jak i przed nimi. I zasadniczo dzięki temu mogę powiedzieć, że był to sylwester jedyny w swoim rodzaju, a nawet zaryzykuję stwierdzenie, że najlepszy, na jakim byłam. Tym razem nie utkwiły mi w głowie śmieszne rzeczy i ich autorzy, ale niezwykle przydatne i odkrywcze myśli, które pokazały nowe drogi rozwoju na najbliższy rok. Może jestem nudna i staroświecka, ale "nauka mnie najbardziej kręci" :P wyjaśnienie w filmiku poniżej.
Kończąc tę jakże rozbudowaną wypowiedź nie złożę wam kolejnych życzeń, żeby się nie powtarzać po tej kanonadzie smsów. Trzymajcie się ciepło i jedzcie szpinak, bo to zdrowe.
Zzzzzz, odsypiamy...
Komentarze